Czasami chcemy być na obłokach
i tak jak dzieci dosięgać gwiazd,
lecz rzeczywistość biegnie w
podskokach
i prosto w oczy chce się z nas
śmiać.
Spójrz, ile szczęścia mknie
ulicami,
że nawet nie
wiem, które mam wziąć,
a ty powiadasz
– nie ma go z nami,
za dużo
zmartwień podsyła los.
Do szczęścia wcale nie trzeba
wiele,
wystarczy nieraz pęk białych róż,
a do nich liścik z twoim adresem
i pewność, że jesteś na jednej z
dróg.
Idąc wieczorem wąską aleją,
drzewa się chylą prawie do stóp,
i czuję ciepło, choć wiatry
wieją,
a termometry wskazują mróz.
Pamiętam, wtedy było tak samo,
usta się śmieją, bo mam twój
szal,
jeszcze pachnący cichą nostalgią,
zmieszaną z rumem nie pierwszy raz.
Czyż to nie szczęście żyć pełną
parą
i cieszyć z
tego, co los nam dał?
Czyż to nie
szczęście złość zabić prawdą
albo odrodzić
się jeszcze raz?
3.03.2018
Maria Sikorska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz