To Ona jak wariatka wiruje między
nami,
a ty się nic nie zmieniasz pomiędzy
poetami.
Dostrzegasz światło w ludziach i
pędzisz jak szalony,
lecz dola twoja smutna – dopieką z
każdej strony.
I nadal gryzą w pięty, podkładać
pragną kłody,
bo ty żeś przecież lepszy –
kłaniajcie się Narody!
Powstają nowe zamki z zawiści,
szyderstw, kłamstwa,
i tylko mały kroczek oddziela od
zuchwalstwa.
Ty chciałbyś bez zawiści uczuciem
darzyć wszystkich,
poezję w dobrym stylu układać na
półmiski,
lecz nie wiesz czy ci starczy tej mocy,
która w tobie
zrodziła się przypadkiem w uczynkach,
myśli, słowie.
I nadal mkniesz do przodu, kariera w
głowie mąci
- oklaski, sztuczne brawa - ty wiesz
już o co chodzi,
lecz nie wiesz nawet kiedy odnajdą cię
na Marsie,
bo przecież tyś poetą skazanym na
wymarcie.
A ja jak małe dziecko zachwycam się
różami,
bo nie ma w nich zawiści, choć one są
z kolcami.
Potrafią sprawiać radość, na
przekór wszem i wobec,
choć dobrze o tym wiedzą, że
przyjdzie na nie koniec.
18.05.2018