I znowu wrócił skrzydlaty latawiec,
przysiadł na dachu, by spojrzeć za gniazdem.
Powstał dzień z kolan, jak zrodzone jagnię;
to wszystko jak sen, rozbudza bajanie.
Zaraz przemierzę na boso dwa światy,
poznam smak cytryn, które już dojrzały.
Zbudzę lwa w klatce, chociaż bywa hardy
i z ludzką twarzą spojrzę w stare prawdy.
Nie nam podano góry w testamencie,
nie nam sądzone bywać w lepszym świecie...
To co jest teraz nie przyszło bez echa,
zostanie zawsze w pamięci człowieka.
Dzisiaj już mogę zaplatać warkocze
wszystkim marzeniom spotkanym po drodze.
Realnie patrzę na ciche dążenia,
i jeśli trzeba trochę je pozmieniam.
Szukam więc w myślach pachnący chleb życia,
z pszenicznych łanów rosnących bez pytań.
A jeśli czasem wystraszą mnie wrony
wiem, że istniejesz i zawsze ochronisz...
19.04.2012