Znowu ją zbudził donośny pisk,
choć wokół cisza i spokój.
Ściska telefon i cała drży,
czeka na sygnał z obłoków.
I
nadal nie wie gdzie leży błąd,
że sypiać przyszło na grochu.
Spod nóg ucieka jej stały ląd
i ciągnie w stronę potoku.
Zanika obraz przepięknych lat
bogatych w łany pszeniczne.
Nie ma już sadu i zginął las,
nie ma rodziny tak licznej...
Odeszło lato jak jeden sen,
przywiało cichą nostalgię.
Szkoda jest łanów i szkoda drzew,
które kochała naprawdę.
Rodzi się teraz paniczny strach,
pustka odgrywać chce scenkę...
Exodus zajrzał jej prosto w twarz,
i ziemia nie chce być niebem...
01.10.2019